Deprawacja przymusowa i na ocenę?

solidarni2010.pl 6 дни назад
Aktualności
Deprawacja przymusowa i na ocenę?
data:06 października 2025 Redaktor: Anna

Kolejne wpływowe środowiska domagają się tego, aby deprawacyjna "edukacja seksualna" według niemieckich standardów, prowadzona w szkołach w ramach "edukacji zdrowotnej", stała się obowiązkowa dla uczniów w Polsce.
Co więcej, Związek Nauczycielstwa Polskiego wywiera presję, aby "edukacja seksualna" była nie tylko przymusowa, ale również żeby była oceniana! W polskich szkołach były już przeprowadzane bez wiedzy i zgody rodziców ankiety, w których pytano uczniów np. o to, czy już się masturbowali. Zgodnie z niemieckimi wytycznymi przyswajanie tego typu treści ma być na ocenę. To wszystko, etapami, krok po kroku, jest wprowadzane w Polsce. Trzeba walczyć, aby powstrzymać deprawatorów.

W ramach oswajania Polaków z "edukacją seksualną" dzieci, deprawacja według stworzonych w Niemczech standardów weszła do szkół w ramach nowego przedmiotu "edukacja zdrowotna". Zgodnie ze strategią przyjętą przez rząd Tuska oraz zwolenników deprawacji (w tym mediów głównego nurtu, wielkich koncernów, korporacji, obcych ambasad i organizacji ponadnarodowych) forsowanie dalszych postulatów ma być realizowane krok po kroku, etapami.

Środowiska te nie ukrywają, jaki jest ostatni etap ich żądań. Jest nim objęcie wszystkich dzieci w Polsce przymusem uczestnictwa w lekcjach deprawacji oraz egzaminowanie uczniów z takich kwestii jak znajomość masturbacji, zakładania prezerwatyw, oglądania pornografii, terminologii LGBT oraz rzekomych zalet rozwiązłości seksualnej i homoseksualnego stylu życia.

Wyznaczeni przez rząd Tuska "eksperci", którzy stworzyli podstawę programową do "edukacji zdrowotnej" od samego początku twierdzą, iż przedmiot ten docelowo musi być obowiązkowy. Tak uważa m.in. Antonina Kopyt - członek rządowego zespołu ds. podstawy programowej. Podobnie twierdzi wielu innych lobbystów na rzecz objęcia uczniów obowiązkową deprawacją. Kilka dni temu prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz powiedział w wywiadzie dla mediów:

"Związek Nauczycielstwa Polskiego od początku apelował, aby edukacja zdrowotna miała charakter obowiązkowy i była oceniana. – Uważam, iż ten przedmiot powinien być zarówno obowiązkowy, jak i oceniany. Aby tak się stało, należało poświęcić znacznie więcej czasu w przygotowania."

Trzeba w tym miejscu przypomnieć o co Zbigniew Izdebski, seksuolog wyznaczony przez rząd Tuska do wprowadzenia "edukacji zdrowotnej", pytał uczniów w szkołach. Izdebski bez wiedzy rodziców prowadził seksuologiczne eksperymenty "naukowe" na polskich uczniach. Izdebski pytał uczniów m.in. o to, czy zdecydowaliby się na seks z dzieckiem w sytuacji, gdy nikt się o tym nie dowie (!), czy już się masturbowali oraz czy oglądają pornografię przedstawiającą sceny seksu ludzi ze zwierzętami. Uczniom kazano także przypomnieć sobie swój pierwszy stosunek seksualny oraz odnotować, czy było im wtedy dobrze i czy czuli podniecenie.

Tak było przed laty, o czym nasza Fundacja już ostrzegała. Teraz wywiera się presję na to, aby "edukacja seksualna" była nie tylko obowiązkowa, ale też oceniana. W Niemczech, skąd przyszły do nas Standardy Edukacji Seksualnej, dzieci ćwiczą na lekcjach zakładanie prezerwatyw, oswajają się z akcesoriami pornograficznymi, uczą się słownictwa ideologii LGBT i są zachęcane do masturbacji. Tak samo ma być w Polsce, a deprawatorzy realizują ten cel etapami.

Częścią planu deprawatorów jest chwilowa nieobowiązkowość "edukacji zdrowotnej". 25 września minął termin, aby wypisywać dzieci z lekcji deprawacji. W wielu miastach Polski z nowego przedmiotu wypisała się ponad połowa uczniów. Według informacji z Siedlec, w szkołach tego miasta średnio 80% uczniów zostało wypisanych z "edukacji zdrowotnej". W jednym z zespołów szkól ponadpodstawowych w Siedlcach wszyscy uczniowie, 100%, wypisali się z "edukacji zdrowotnej". Jednak jak informuje portal SpinSiedlce, rozmawiając z jednym z uczniów:

"– U większości nie chodzi o żadne kwestie religijne czy światopoglądowe – mówią uczniowie. – Po prostu są to nieobowiązkowe zajęcia, na ostatniej godzinie i naprawdę nie chce się nam zostawać w szkole do wieczora."

Podobnie jest w całym kraju. Większość wypisów z "edukacji zdrowotnej" to decyzje czysto praktyczne i pragmatyczne. Skoro na lekcje nie trzeba chodzić, to uczniowie nie chodzą. Jak lekcje staną się obowiązkowe, to uczniowie nie będą protestować i zaczną na nie chodzić, gdyż będzie taki przymus. Tym bardziej, gdy lekcje będą podlegały ocenie.

Dlatego przestrzegamy przed przesadnym optymizmem z powodu dużej liczby uczniów wypisanych z "edukacji zdrowotnej". Skala wypisów oczywiście nas cieszy, ale trzeba pamiętać o trzech fundamentalnych kwestiach:

1) Większość wypisów z "edukacji zdrowotnej" to decyzje o charakterze czysto pragmatycznym, a nie moralnym.

2) Wielu uczniów będzie uczestniczyć w "edukacji zdrowotnej", szczególnie wysoki odsetek jest wśród najmłodszych w szkołach podstawowych.

3) Nie chodzi nam o to, aby deprawacja była nieobowiązkowa i aby można było się z niej wypisywać. Chodzi o to, aby polskie szkoły były całkowicie wolne od zgorszenia i ideologii, służąc wychowaniu i edukacji. Walczymy, aby nie było w nich w ogóle żadnych lekcji deprawacji, obojętnie pod jaką nazwą.

Nie możemy dopuścić do tego, aby systemowa "edukacja seksualna" stała się masowym narzędziem deprawacji młodego pokolenia Polaków i żeby polskie rodziny były prześladowane za sprzeciw wobec demoralizacji własnych dzieci. Społeczeństwa wielu narodów Zachodu "przespały" moment, gdy był czas na walkę i reakcję. Uśpione propagandą i marazmem duchowym nie reagowały, gdy deprawatorzy wdrażali w życie kolejne swoje postulaty. Dlatego też już od wielu lat rodziców, którzy nie zgadzają się na deprawację, karze się grzywnami oraz więzieniem.

Przypomnijmy trzy najgłośniejsze przypadki z Niemiec:

- Eugen Martens trafił do aresztu, ponieważ nie posłał swojej 10 letniej córki na deprawacyjne zajęcia. Podczas jednej z takich lekcji dziewczynka poczuła obrzydzenie i wyszła z sali. Urzędnicy nałożyli na rodzinę grzywnę w wysokości 150 Euro. Państwo Martens odmówili zapłaty, więc kilka miesięcy później nałożono na nich karę 1 dnia więzienia. To i tak bardzo łagodny wyrok.

- Pani Christine z Gelsenkirchen trafiła na 8 dni do aresztu, gdyż odmówiła wysłania swojego 9 letniego syna na „edukację seksualną", a następnie zapłacenia 250 Euro kary.

- Heinrich Wiens z Salzkotten spędził w więzieniu 3 miesiące po tym jak odmówił zapłaty kary 2340 Euro. Niedługo później do aresztu na 43 dni trafiła jego żona Irene. Wszystko dlatego, iż nie posłali dwójki swoich dzieci w wieku 9 i 10 lat na „edukację seksualną”.

Deprawatorzy w podobny sposób chcą prześladować polskie rodziny. Ich celem jest przymusowe oswajanie dzieci z masturbacją, rozwiązłością, ideologią LGBT, homoseksualnym stylem życia, aborcją, bezdzietnością i pornografią. Trzeba walczyć, aby nie udało im się zrealizować tych planów.

Pokonanie zwolenników deprawacji jest możliwe. Kluczem do zwycięstwa jest kształtowanie świadomości rodziców, budzenie sumień Polaków i mobilizowanie naszego społeczeństwa do działania, w szczególności poprzez podejmowanie osobistych decyzji w swoich rodzinach i środowiskach lokalnych.

Rozpoczął się październik. Zaplanowaliśmy na ten miesiąc kilkadziesiąt akcji informacyjnych i publicznych różańców w całej Polsce. Ich aktualny harmonogram (uzupełniany na bieżąco, dodawane są kolejne wydarzenia) można znaleźć na naszej stronie. Zapraszam Państwa do uczestnictwa w tych akcjach najbliżej Państwa miejsca zamieszkania. o ile w Państwa okolicy nie ma jeszcze takich akcji, pomożemy je zorganizować, wystarczy tylko skontaktować się z naszymi koordynatorami dzięki formularza.

Mariusz Dzierżawski / Fundacja Pro - Prawo do życia
Читать всю статью