Na mapie świata są dwa punkty, w których nie milkną wybuchy: wschodnia Ukraina i Strefa Gazy. Choć oba miejsca dzieli tysiące kilometrów i odmienne konteksty historyczne, jedno łączy je beznadziejnie: wojna. A jednak, paradoksalnie, konflikt w Gazie kończy się szybciej niż wojna na Ukrainie. Dlaczego?
Wojnę w Strefie Gazy można porównać do okresowych wyładowań napięcia w miejscu, gdzie zbyt wiele grup, interesów i ideologii ściera się na zbyt małej przestrzeni. Izrael, Hamas, Islamski Dżihad, Egipt, Iran, Stany Zjednoczone — każdy z tych graczy ma swoje cele, ale żaden nie może pozwolić sobie na totalną wojnę. Gdy tylko liczba ofiar cywilnych przekroczy próg społecznej wrażliwości Zachodu, zaczyna się dyplomatyczny taniec: mediacje, rozejmy, wymiana jeńców, obietnice odbudowy. I choć w praktyce oznacza to tylko przerwę przed kolejną rundą przemocy, w logice tego konfliktu to wystarczy – bo wszystkim zależy, by nie wymknął się spod kontroli.
Ukraina to coś zupełnie innego. To nie wojna o granice, ale o porządek świata. Rosja walczy o rewizję ładu, który powstał po 1991 roku, a Zachód — o jego utrzymanie. To już nie lokalne starcie, ale test siły dwóch modeli cywilizacyjnych. W takim konflikcie żaden kompromis nie jest możliwy, bo oznaczałby klęskę którejś ze stron.
Wojna, której nikt nie chce wygrać
Izrael nie chce zająć Gazy, bo wie, iż okupacja oznaczałaby tysiące zabitych żołnierzy i odpowiedzialność za dwa miliony wrogich obywateli. Hamas nie może wygrać w klasycznym sensie – jego zwycięstwem jest przetrwanie. Egipt i USA nie chcą eskalacji, bo każda godzina wojny podnosi ceny ropy i grozi eksplozją regionu. Dlatego każda ofensywa w Gazie kończy się tak samo: międzynarodową presją, negocjacjami, mediacją Kataru lub Egiptu i chwilowym uspokojeniem.
Na Ukrainie nikt nie myśli o zawieszeniu broni. Kijów nie może pozwolić sobie na zamrożenie konfliktu, bo oznaczałoby to oddanie części terytorium i przyznanie racji agresorowi. Moskwa nie może się wycofać, bo Putin zbudował na wojnie swoją polityczną tożsamość. Zachód nie naciska na pokój, bo wojna – paradoksalnie – stała się sposobem na osłabienie Rosji bez bezpośredniego starcia. W efekcie wszyscy chcą walczyć „jeszcze trochę”, aż druga strona osłabnie.
Różnica skali i emocji
Wojna w Gazie jest tragiczna, ale ograniczona terytorialnie. Bombardowania, ataki rakietowe, tysiące ofiar, obrazy ruin — i potem stopniowy powrót do kruchej równowagi. Ukraina to wojna kontynentalna, w której front ciągnie się setkami kilometrów, a każde przesunięcie linii o kilometr kosztuje setki istnień. To konflikt, który pochłania miliardy dolarów miesięcznie, a więc uzależnia całe gospodarki i tworzy nowe powiązania przemysłowo-polityczne.
W Gazie zachodnia opinia publiczna gwałtownie reaguje na dramat dzieci, ruin, uchodźców. Na Ukrainie emocje zostały zastąpione narracją ideologiczną: to wojna „o wolność”, „o demokrację”, „o wartości Zachodu”. A wojny, które stają się symbolem moralnym, kończą się najtrudniej — bo żaden symbol nie może ustąpić.
Wojna, która trwa, bo może
Wojnę w Gazie można zatrzymać, bo jej uczestnicy rozumieją granice możliwego. Wiedzą, iż zbyt długa eskalacja obróci się przeciwko nim. Wojnę na Ukrainie trudno zakończyć, bo jej uczestnicy wciąż wierzą, iż zwycięstwo jest w zasięgu ręki — choć z każdym miesiącem staje się coraz bardziej iluzoryczne.
Puenta
W tym wszystkim najbardziej uderza coś jeszcze: świat, który nauczył się żyć z wojną. Kamery, analizy, konferencje, sankcje – wszystko to tworzy wrażenie działania, podczas gdy w rzeczywistości utrwala bezruch.
Każdy z graczy ma dziś swoje „uzasadnione racje”, własne mapy, strategie i narracje, ale nikt nie ma odwagi powiedzieć wprost, iż wojna stała się stałym elementem politycznego pejzażu. Dlatego Strefa Gazy co kilka lat staje w ogniu, a Ukraina zamienia się w zbrojony mur między dwiema cywilizacjami. I dopóki świat będzie bardziej bał się pokoju niż kompromisu – dopóty wciąż będzie miał pod ręką świeżą wojnę.
→ I.R. Parchatkiewicz
• collage: barma / monica / Gazeta Trybunalska
• więcej tekstów autora: > tutaj
• więcej o konflikcie bliskowschodnim: > tutaj
• więcej o Ukrainie: > tutaj
#israelpalestinewar