Moc i niemoc postaw społecznych wobec wojny i aktualny imperatyw antywojenny

instytutsprawobywatelskich.pl 3 часы назад

Dzisiaj żyjemy według myślenia uproszczonego, użytkowego, pośpiesznego i krótkofalowego; myślenia znacząco formułowanego dzięki algorytmów cyfrowych i informatycznych; myślenia nastawionego na rozwiązywanie doraźnych problemów i osiąganie najbliższych celów praktycznych. Natomiast wypychane jest z życia zbiorowego, a nierzadko zupełnie tu pomijane, myślenie wielostronne, długofalowe, nieużytkowe; spokojne i refleksyjne; myślenie szerszych uogólnień i nieuproszczonych wnioskowań, dalekosiężnej wyobraźni i przewidywalności, a także wnikliwszej intuicyjności poznawczej i podmiotowej niezawisłości. Myślenie osiągane przez „otwarte” i niezależne umysły w prawidłowych procedurach badawczych, nie pomijających procedur naukowych, dociekań filozoficznych lub przynajmniej zdolności poznawczych „zdrowego rozumu”.

Dopiero w takim, dziś już dość rzadkim, myśleniu „wyższej jakości”, osiągać można najbardziej pożądane cele społeczne – np. intelektualne podłoże społecznie adekwatnych postaw, w tym postaw wobec bezpieczeństwa i wojny – oraz lepiej przewidywać przyszłość. Oto godna uwagi wypowiedź wpływowego filozofa w tej ostatniej sprawie: „Przyszłość jest otwarta. Zależy od nas; od nas wszystkich. Zależy od tego, co my i wielu innych ludzi czynimy i czynić będziemy; dziś, jutro, pojutrze. A to, co czynimy i czynić będziemy, zależy z kolei od naszego myślenia; i od naszych życzeń, naszych nadziei, naszych obaw. Zależy od tego, jak widzimy świat i jak oceniamy otwarte możliwości przyszłości. Oznacza to dla nas wielką odpowiedzialność”. (Fragment wykładu Karola Poppera – wpływowego filozofa XX w. – 1989 r.)

Rozgrzana nastrojowość „obronna” a rzeczywiste zagrożenie

W dobie wojen „nowoczesnych”, wojen na bazie nowych technologii i sztucznej inteligencji, a przez to wojen o niemal nieograniczonej sile niszczycielskiej i ludobójczej „sprawczości”, bezmiaru okrucieństwa i odczłowieczenia, a przy tym wojen na ogół nieosiągających swymi (militarnymi) środkami zakładanych celów (politycznych, ekonomicznych, itp.); wojen nieuchronnie popadających w skrajne absurdy i nonsensy, w technologiczną bezduszność i odczłowieczenie, a nadto wojen zazębiających się realnie z możliwością kataklizmu nuklearnego, a równocześnie w czasie charakteryzującym się – jak to doświadczamy – zadziwiająco gorliwie i obsesyjnie rozgrzaną nastrojowością „obronną” polityków, czy nadymającą się obsesją okołowojenną – głośne dziś, ale bardzo kontrowersyjne, hasło: „Jeśli chcesz uniknąć wojny, szykuj się do niej”, czy „Dążymy do pokoju poprzez siłę” zastąpić by należało innym hasłem – wbrew pozorom ważniejszym i bardziej aktualnym, a mianowicie: „Jeśli chcesz uniknąć wojny, poznaj ją głębiej i przyjmij wobec niej adekwatną postawę”. Praktyczna skuteczność tego drugiego hasła uzależniona jest jednak od szerokiej jego akceptacji społecznej oraz mocnego wsparcia obywatelskiego po obydwu stronach „barykady wojennej” – zarówno po stronie rządów państw wywołujących wojny, jak i państw i społeczeństw wojenną agresją atakowanych.

Niezbędne byłoby tu obustronne „zgranie” nowoczesnej wiedzy o wojnie i adekwatne jej rozumienie; rozumienie konkretyzujące się w odpowiednich postawach wobec niej wojennie skonfliktowanych zbiorowości i jednostek ludzkich. To być może one, wydatniej niż wszystkie inne czynniki społeczne, wpływać by mogły na utrzymywanie się we względnej stabilności „stanu międzywojennego”, czyli na bezpieczne życie w pokoju i bezpieczeństwie. Bez prób militarnej realizacji rozbieżnych interesów i aspiracji poszczególnych państw i narodów, układów politycznych i gospodarczych.

W czasie obecnym coraz bardziej aktualizuje się twierdzenie, zgodnie z którym rozpętanie wojny zależy – zależeć winno – nie tylko od tych, którzy jej, z takich czy innych powodów i z własnej woli, bardzo chcą, lub tych, którzy bez swej woli – i często ku swemu zaskoczeniu – przymuszani są do niej (np. samowolną napaścią), i nie tylko od tych, którzy z własnego stanowienia i zbrojeniowego działania jawnie przygotowują się do niej, (np. poprzez nadzwyczajne zwiększanie budżetów militarnych („obronnych”), intensywne zbrojenia, powiększanie i wojenne doskonalenie armii, wyposażanie w najnowocześniejsze technologie i osiągnięcia rewolucji cyfrowej), nawiązywanie i umacnianie sojuszy wojennych, itp. – i w końcu rzeczywiście (najczęściej wbrew oczekiwaniom i aprobacie własnych społeczeństw) – wywołują ją, prowadzą i po pewnym czasie ją kończą (najczęściej bez zasadniczego rozstrzygnięcia), ale zależy (zależeć powinno) także – i może przede wszystkim – od społecznych, obywatelskich postaw wobec wojny, od zbiorowego i jednostkowego pojmowania i rozumienia jej „nowoczesnego” charakteru i istoty, od trafnej oceny jej skutków i konsekwencji, oraz od silnie umotywowanego i w pełni zdeterminowanego oraz konsekwentnie antywojennego zbiorowego – możliwie najszerszego – odnoszenia się do niej.

Nikt się nas nie pyta

Zdumiewa i niepokoi to, iż tzw. stan przedwojenny jest czasem, w którym wielu naszych i europejskich polityków przeświadczonych jest, iż agresja zewnętrzna, czyli wojna w naszym geopolitycznym obszarze jest wcześniej czy później nieunikniona, i iż w związku z tym nadszedł czas na podejmowanie nadzwyczajnych i kosztownych zabiegów mających na celu ochronę granic i bezpieczeństwo kraju, i iż do wojny trzeba się odpowiednio – drogą maksymalnego nowoczesnego dozbrojenia i wszelkiego innego militarnego wyposażenia – należycie przygotować; iż w tej chwili obowiązkiem rządzących jest przekonywać społeczeństwo, iż „stan przedwojenny” nieuniknienie, czy tego chcemy czy nie, podąża w stronę „stanu wojennego” i iż ów stan jest choćby nieuchronną przypadłością dziejową.

Zastanawia też to, dlaczego tak mało mówi się, zarówno w przestrzeni publicznej jak i w rozmowach prywatnych, dyskusjach publicznych, lekcjach szkolnych, wykładach akademickich, a zwłaszcza na spotkaniach dyplomatycznych i na innych ważnych forach wymiany poglądów i ocen dotyczących funkcjonowania współczesnego świata o osobistych i obywatelskich postawach wobec wojny i bezpieczeństwa, dlaczego nie podejmuje się szerszych specjalistycznych badań empirycznych (np. socjologicznych, psychologicznych, czy antropologicznych) w zakresie tego typu postaw. Nie słychać też znaczących wypowiedzi na ich temat w intelektualnych ośrodkach kościołów chrześcijańskich (wypowiedzi na ten temat zmarłego papieża Franciszka są tu adekwatnie wyjątkiem, wspartym jednak – jakby ku pokrzepieniu – zwiastunami pokojowej misji papieża Leona XIV). Szczególnie zaś zdumiewa słaby głos w tej sprawie, albo choćby milczenie czy wręcz wspieranie postaw prowojennych, przez niektórych przywódców duchowych innych wyznań religijnych (np. znaczących odłamów prawosławia, czy islamu).

I nie może być zgody na to, iż w sferze dominujących w tej chwili „oficjalnych” poglądów na wojnę i bezpieczeństwo przeważa tendencyjna, ściśle się trzymająca tzw. poprawności politycznej, propagandowo przez media natarczywie upowszechniana, a opinię publiczną nazbyt często ignorująca, polityczna (rządowa, partyjna, zideologizowana) wykładnia aktualnych spraw wojny i bezpieczeństwa.

I ta – można powiedzieć – uzurpatorska i skrajnie upolityczniona i ewidentnie jednostronna narracja okołowojenna, ukrywająca lub tendencyjnie wyjaśniająca adekwatne przyczyny i uwarunkowania oraz możliwe konsekwencje potencjalnej wojny, skutecznie wypiera, a choćby dość często całkowicie eliminuje, szeroki, naturalnie zróżnicowany, ale najbardziej tu uprawniony obywatelski krąg odniesień i zapatrywań na aktualne sprawy wojny i bezpieczeństwa.

Praktyczne uszeregowanie postaw wobec wojny

Ze społecznego punktu widzenia, w sferze postaw wobec wojny i bezpieczeństwa udaje się wyróżnić bodaj prosty, a zarazem praktycznie użyteczny ich podział, a mianowicie na:

  • postawę wobec wojny społecznie pożądaną (użyteczną) oraz
  • postawę społecznie niepożądaną (nieużyteczną) oraz na
  • postawę traktującą wojnę przedmiotowo, instrumentalnie, mechanicznie, bez uwzględnienia jej czynnika podmiotowego, ludzkiego („odczłowieczoną”) i
  • postawę traktującą wojnę podmiotowo, nieinstrumentalnie, niemechanicznie, z pierwszoplanowym uwzględnieniem jej czynnika antropologicznego („uczłowieczoną”).

Oto one:

Postawa wobec wojny społecznie pożądana (użyteczna)

W sferze poznawczej w dostatecznej mierze zawiera ona podstawową, krytyczną i samodzielnie przemyślaną wiedzę o charakterze, istocie, dramatyzmie i okrucieństwie wojny, o wymiarze jej śmiercionośnego i niszczycielskiego działania,

o tym, iż należy ona do najgorszych z możliwych doświadczeń człowieka, przede wszystkim zaś o tym, co „robi” z człowiekiem (zabijanie, ranienie, zadawanie bólu i cierpienia, pozbawianie godności i człowieczeństwa, itp.).

W emocjonalnie i intelektualnie głębszych, a motywacyjnie silniejszych swych wersjach, postawa ta wykazuje też zdolność głębszego wczuwania się w sferę tragizmu i potworności, barbarzyństwa i dramaturgii wojny, jej antyludzkiego i antyżyciowego charakteru; zdolność pojmowania jej swoistego szaleństwa i głupoty, fundamentalnej niesprawiedliwości i niedemokratyczności, biznesowego i tendencyjnie politycznego podłoża oraz – w przypadku „nowoczesnych” odmian wojny – ogromnej, wręcz „niebotycznej” kosztowności.

Obok naturalnego tu lęku i zaniepokojenia, mieszanego z poczuciem osobistego zagrożenia i niebezpieczeństwa, wywiązuje się w niej osobisty opór i sprzeciw wobec wojny – zwłaszcza wobec jej sprawców i popleczników, a także osobista chęć i gotowość do jakiegoś wysiłku na rzecz łagodzenia czy pomniejszania negatywnych skutków konfliktów wojennych, niesienia pomocy ich ofiarom, własnego wstawiennictwa się w ich obronie, empatycznej solidarności, a zwłaszcza troski o zakończenie danej katastrofy wojennej i o przyszły „ład pokojowy”. Także chęć i gotowość do takiej czy innej formy osobistego i społecznego protestu i sprzeciwu zarówno wobec aktualnie toczących się wojen, jak i wobec czynionych lub zapowiadanych przygotowań do nich oraz prowojennej ideologii i propagandy.

Postawa wobec wojny społecznie niepożądana (nieużyteczna)

Postawa ta jest przeciwieństwem społecznie pożądanej postawy wobec wojny. Wykazuje odmienne niż ona cechy i przejawy. I tak w składniku poznawczym nie zawiera wielostronnej, krytycznej i samodzielnie przemyślanej wiedzy o wojnie, o jej odczłowieczeniu, nonsensach i paradoksach, o gwałtownie rosnących jej niszczycielskich skutkach i o zwielokratniającej się potworności i okrucieństwie, o głupocie i szaleństwie, („horrorze antyczłowieczym”), o dużej możliwości przekształcenia się jej w wojnę globalną, światową, a także o większym, niż się na pozór wydaje, prawdopodobieństwie przerodzenia się jej w konflikt nuklearny, czyli w totalną katastrofę antropologiczną.

Z ułomną i jednostronną wiedzą o wojnie i z zaciemnioną świadomością tkwiącego w niej katastrofizmu, dość często wywiązuje się w tej postawie taka swoista cecha mentalności i nastrojowości okołowojennej, która wyraża się w nadmiernym zainteresowaniu się wojną, w swoistej fascynacji nią, beztroskim odnoszeniu się do negatywnych atrybutów wojny, np. do wojennego chaosu społecznego, załamanego bezpieczeństwa, życia w nieszczęściu, cierpieniu, odczuciu zagrożenia życia i przetrwania. Wszystko to przy skłonności łatwego usprawiedliwiania wojny, subiektywnego pomniejszania jej okrucieństwa i potworności, a w konsekwencji braku przeciwstawiania się jej. Łatwa jest też tu gotowość do akceptowania czynności jawnie prowojennych, np. do wspierania czy akceptowania nadmiernych zbrojeń, wysokich budżetów zbrojeniowych, rozwijania ultranowoczesnych technologii militarnych, aprobaty siły w stosunkach międzynarodowych, przy sceptycyzmie co do potrzeby i skuteczności dyplomatycznych mediacji, politycznego dialogu i kompromisu, możliwości wzajemnego porozumiewania się i zrozumienia.

Ekstremalnym przejawem tej „otwartej” na wojnę postawy jest obecność w jej sferze motywacyjnej potrzeby osobistego wojowania, własnego uczestnictwa w wojnie, przy dość częstym przeświadczeniu, iż dopiero w wojnie osiągać można najwyższą indywidualną samorealizację (jedna z osobliwych motywacji uczestnictwa w wojnach tzw. ochotników wojennych, uznających „wojowanie” za wyróżniony sposób swego bytowania i samopotwierdzenia się).

Społecznie niepożądana jest też nierozwinięta postawa wobec wojny („nijaka”).

Postawę tę charakteryzuje niedorozwój większości jej integralnych składników: wiedzy o wojnie, zdolności adekwatnej jej oceny, osobistego do niej stosunku (emocjonalnego, moralnego, motywacyjnego), uzasadnionej jej aprobaty lub dezaprobaty itp. Przede wszystkim uwidocznia się w niej słabe zainteresowanie wojną, pasywny do niej stosunek, niejasny osąd jej negatywnych cech i skutków, słabość wyczucia zagrożenia z jej strony, bezrefleksyjne jego „odpychanie” ze sfery świadomości, ufność w to, iż „jakoś to będzie”, iż „nic mi nie zagraża”, iż „nic mi się nie stanie”, a w najgorszym razie, iż „będzie to, co ma być”. W konsekwencji brak w owej postawie większego „poruszenia” wojną i wyraźnych reakcji na nią oraz poczucia potrzeby jakichś własnych przysposobień samoobronnych, czy jakiegoś osobistego angażowania się w kwestię bezpieczeństwa i pokoju.

Imperatyw antywojenny

W czasie „trudnym i niespokojnym” – jak go potocznie nazywamy; czasie wzmagających się napięć i antagonizmów w stosunkach międzynarodowych, poszerzających się obszarów toczących się lub potencjalnych wojen, realnego zagrożenia wojną światową łącznie z wojną nuklearną, a równocześnie

w czasie zarządzania państwami oraz relacjami międzynarodowymi przez mentalnie i profesjonalnie często nie dość przysposobione do tych trudnych i coraz bardziej komplikujących się ról przywódczych elity polityczne, zachodzi pilna i niezbywalna potrzeba nowych i maksymalnie usprawnionych strategii działania makrospołecznego i geopolitycznego.

Przede wszystkim zaś zachodzi konieczność włączania w procesy i procedury rozwiązywania głównych problemów współczesności – w tym problemu bezpieczeństwa, wojny i pokoju – opinii i stanowień szerokich kręgów społecznych i obywatelskich; opinii i stanowień wyrażanych nie tylko formalnie (np. w uchwałach parlamentarnych, stanowieniach referendalnych czy w wynikach sondaży opinii publicznej), ale także – i może przede wszystkim – w postawach życiowych i społecznych większości członków danych społeczności. jeżeli chodzi o rozważany tu problem – to w społecznie większościowych postawach wobec wojny i bezpieczeństwa. W szczególności – w postawach, które określiliśmy tu jako postawy społecznie pożądane. Uznać to można za priorytetowy wymóg obecnego czasu. W wymogu tym chodzi też o przyznanie każdej jednostce ludzkiej niezbywalnego prawa do gorzkiej prawdy o wojnach współczesnych – o ich spotęgowanej śmiercionośności i sile niszczenia, całkowitym odczłowieczeniu i bezsensie, a także o ich rzeczywistych źródłach i przyczynach, niebotycznych kosztach i ukrytych beneficjentach oraz o generalnie rzecz biorąc niewystarczalności tradycyjnego paradygmatu myślenia o wojnie.

W szczególności zaś chodzi o uspołecznienie stanowień o bezpieczeństwie zewnętrznym i wojnie, czy – mówiąc inaczej – o przeniesienie, poprzez postawy społeczne, spraw definiowania i decyzyjności w tej dziedzinie ze sfery uprawnień i kompetencyjności, często niekompetentnych elit politycznych (społecznej mniejszości), na płaszczyznę uprawnień i kompetencji obywatelskich (społecznej większości).

I bez względu na to, w jakim stopniu przedstawiony tu wymóg jest realny, a w jakim iluzyjny czy utopijny, to z uwagi na to, co we współczesnym świecie w sprawach bezpieczeństwa i wojny się „dzieje”, wymóg ten pretenduje do rangi postulatu nadzwyczajnie ważnego i na czasie, jako iż dramatycznie okazuje się, iż newralgiczne problemy świata współczesnego, w tym problem bezpieczeństwa i wojny, nie mogą być prawidłowo i skutecznie rozwiązywane na podstawie wyłącznie paradygmatów myślenia politycznego i decyzji wąskich, a w dodatku nie dość kompetentnych „elit politycznych”. Ewidentnie potrzebny jest tu szerszy i głębszy potencjał osobowy, duchowy i intelektualny.

To, co udałoby się może rozsądnego i odpowiedzialnego „zrobić” na tym totalne zagrożenie zapowiadającym polu, prawdopodobnie byłoby w porę uczynionym sprawdzianem zdrowego rozsądku i instynktu samozachowawczego i – jeżeli ktoś woli inne określenie – „rozwojowego opamiętania”.

Читать всю статью