Zdaniem "Frankfurter Allgemeine Zeitung", "duża luka w systemie obrony przed dronami w Niemczech wynika przede wszystkim z dwóch przyczyn: braku możliwości technicznych i chaosu prawnego. Zapowiedzi ze strony koalicji – lepsze wyposażenie policji, większe uprawnienia dla Bundeswehry, a także centrum obrony przed dronami, które skupia różne kompetencje – są słuszne.
Jednak Niemcy muszą nadrobić od podstaw to, co tak długo zaniedbywały. (...) Minister spraw wewnętrznych (Alexander Dobrindt – red.) chce teraz zmienić ustawę o bezpieczeństwie lotniczym, aby dać wojsku większą swobodę działania. Chadecja odrzuciła projekt ustawy autorstwa poprzedniego rządu koalicyjnego, ale także w przypadku projektu Dobrindta pozostaje wiele otwartych pytań (...) Istnieją jednak inne możliwości: środki elektroniczne lub drony przechwytujące. Siły zbrojne i policja również mają ich zbyt mało."
"Nuernberger Zeitung" odnosi się do niedawnej propozycji posła chadecji Rodericha Kiesewettera, który domagał się wprowadzenia "stanu napięcia", tak by wojsko miało więcej możliwości obrony, także przed rosyjskimi dronami. Gazeta komentuje: "Jeśli poseł Roderich Kiesewetter (...) chce teraz ogłosić 'stan napięcia', przyczynia się do realizacji scenariusza Moskwy zakładającego sianie niepewności wśród ludności, obciąża gospodarkę, która pilnie potrzebuje konsumpcji, irytuje sojuszników swoim indywidualnym działaniem i być może zwraca uwagę Rosji na materialne i mentalne słabości, które przynajmniej w tej chwili ograniczają zdolność obronną Niemiec. Nie byłoby z tego żadnej korzyści."
Także "Sueddeutsche Zeitung" krytykuje pomysł Kiesewettera i zauważa: "Politycy powinni wystrzegać się zarówno bagatelizowania problemu i pacyfistycznych marzeń, jak i alarmizmu. Muszą być precyzyjni w szczegółach, ale nie mogą dać się nabrać na taktykę Putina polegającą na wywoływaniu niepewności. W konkretnym ujęciu oznacza to: tak, Bundeswehrę należy przygotować do wojny. Służby bezpieczeństwa muszą się uzbroić w środki obrony przed dronami.
Obywatele muszą być gotowi na sytuacje kryzysowe, potrafiąc funkcjonować przez kilka dni bez prądu, internetu, sklepów spożywczych czy bankomatów. Powinna również wzrosnąć świadomość konieczności poświęcenia czegoś dla bezpieczeństwa i wolności – na przykład poprzez obowiązkową służbę w Bundeswehrze lub w obronie cywilnej. W porównaniu z bardziej pokojowymi czasami to już bardzo dużo, ale na razie wystarczy. Niemcy nie muszą być wprowadzani w stan permanentnego psychicznego stanu wyjątkowego. Odporność w czasach kryzysu oznacza również zachowanie spokoju". Nie można "nabierać się na taktykę Putina" – ostrzega dziennik z Monachium.
"Suedkurier" poświęca komentarz debacie o powiększeniu Bundeswehry i wprowadzeniu obowiązkowej służby wojskowej. "Panuje zasada nadziei. Powiększenie Bundeswehry o 70 tys. żołnierzy ma opierać się na zasadzie dobrowolności. Nie tylko w chadecji są watpliwości, czy to wystarczy. Również wojskowi, na przykład wieloletni inspektor armii Alfons Mais, mówią o ‘nadziei w Bogu', która niedługo nie wystarczy, aby uzupełnić szeregi. Boris Pistorius i SPD (socjaldemokracja – red.) uchylają się od odpowiedzialności.
Tymczasem na przykład szwedzki model opiera się w pełni na presji i pobiera mężczyzn, którzy są potrzebni. Minimum, jakie powinno znaleźć się w niemieckim prawie, to wiążące cele, których nieosiągnięcie pociąga za sobą konsekwencje i reaktywację obowiązku służby wojskowej. Gotowość do tego istnieje. Według najnowszego sondażu choćby większość młodzieży opowiada się za (...) służbą obowiązkową. Być może Pistorius powinien zadać sobie pytanie, czy jego łagodne podejście jest przez cały czas słuszne", czytamy.