
Kiedyś a adekwatnie nie tak dawno, zapożyczenia i językowe maniery nazywano makaronizmami.
Bo pierwotnie nadużywano ich w renesansowych Włoszech. Zaś o poetach którzy wplatali łacinę w język włoski mówiono pogardliwie... makaroniarze.
Tu, szlachta, szczególnie ci którzy liznęli łaciny, natrętnie wplatała łacińskie zwroty we własne wypowiedzi. Podkreślając swą"lepszość", nieistniejące wykształcenie i inne miłe sprawy.
Dziś od wielu lat mamy do czynienia z nieuchronnym zarobaczaniem języka zwrotami z języków obcych. Nieuchronnym, dotyczy nowych zjawisk, przedmiotów etc.( o, mamy skrót- zapożyczenie z łaciny :) Z kolei niektóre np.niemieckie wynalazki językowe w celu ochrony mowy, są śmieszne.
Oraz zostały przedmiotem drwin prawie całego świata.
Jednak ostatnio zwłaszcza w języku nachalnie wciskanym nam przez firmy reklamowe, widzę i słyszę natrętną germanizację i pogardę dla Języka Polskiego.
A ostateczną wściekłość wywołały u mnie dwie reklamy gdzie nie odmieniono słów: Winiary oraz Vegeta. ( Dokładnie iż coś jest od Winiary i inne"coś" jest od Vegeta ). Wystarczyło: z firmy i tu nazwa.
Nie uważam tego za pomyłki czy niefrasobliwość reklamiarzy. Tzw.zwykli ludzie Odmieniają Nazwy. Także i zagraniczne. Mam Hondę. Nie Honda. Mam kaca. Nie: mam kac.
Nikt nie powie: napiję się Cola. Mówi: Coli. Obym się mylił.
Ale to mi wygląda na celową strategię walki z Językiem Polskim.
Czyli i z nami.
Kategoria- Kultura. Walka z językiem to walka z nią.











![Kobieta dewastowała nowy Skwer im. Sendlerowej w Kielcach. Wpadła dzięki kamerom monitoringu [ZDJĘCIA]](https://faktykielce24.pl/wp-content/uploads/2025/10/wandale-1.jpg)


