"Prawdziwy kryzys narodowy: niekończące się wojny, upadająca infrastruktura i umierająca republika"

grazynarebeca5.blogspot.com 5 часы назад

Autor: Tyler Durden

sobota, cze 21, 2025 - 04:35 AM

Autorstwa: John Whitehead i Nisha Whitegead za pośrednictwem The Rutherford Institute,

"Każda wyprodukowana broń, każdy wystrzelony okręt wojenny, każda wystrzelona rakieta oznacza, w ostatecznym rozrachunku, kradzież od tych, którzy głodują i nie są nakarmieni, tych, którzy są zmarznięci i nie są ubrani".

- Prezydent Dwight D. Eisenhower (16 kwietnia 1953)

Siedemdziesiąt lat po tym, jak prezydent Dwight D. Eisenhower ostrzegł przed kosztami kompleksu wojskowo-przemysłowego, Ameryka przez cały czas okrada własnych obywateli, aby sfinansować globalne imperium.




Tylko w 2025 roku USA rozpoczęły naloty w Jemenie (operacja Rough Rider), zbombardowały kontrolowane przez Huti porty i instalacje radarowe (zabijając dziesiątki cywilów), rozmieściły na Bliskim Wschodzie większą liczbę żołnierzy i wiele lotniskowców oraz zbliżyły się do bezpośredniej wojny z Iranem w celu wsparcia eskalacji konfliktu izraelskiego.

Każdy z tych "nowych" frontów został sprzedany społeczeństwu jako obrona narodowa. Prawdę mówiąc, są to najnowsze placówki w trwającej od dziesięcioleci kampanii utrzymywania imperium – takiej, która napycha kieszenie firm zbrojeniowych, podczas gdy szkoły się, mosty się zawalają, a weterani śpią na ulicach w domach.

Tu nie chodzi o obronę narodową. To jest utrzymanie imperium.

Chodzi o zachowanie kompleksu wojskowo-przemysłowego, który czerpie zyski z niekończących się wojen, globalnej policji i obcych okupacji – podczas gdy infrastruktura narodowa gnije, a jej mieszkańcy są zaniedbywani.

Stany Zjednoczone spędziły większość ostatniego półwiecza na pilnowaniu porządku na świecie, okupowaniu innych państw i prowadzeniu niekończących się wojen.

Większość Amerykanów nie zdaje sobie sprawy z tego, iż te trwające wojny mają kilka wspólnego z zapewnieniem bezpieczeństwa kraju, a wszystko z podtrzymywaniem kompleksu wojskowo-przemysłowego, który ma na celu dominację nad światem.

Wojna stała się ogromnym przedsięwzięciem zarabiającym pieniądze, a rząd Stanów Zjednoczonych, ze swoim ogromnym imperium wojskowym, jest jednym z najlepszych kupujących i sprzedających.

Rola Ameryki w konflikcie rosyjsko-ukraińskim kosztowała już podatników ponad 112 miliardów dolarów.

A teraz cena imperium znów rośnie.

Najwyraźniej nadszedł czas, aby rząd USA przestał pilnować porządku na świecie.

Amerykańskie wojsko ma podobno ponad 1,3 miliona mężczyzn i kobiet w czynnej służbie, z czego ponad 200 000 stacjonuje za granicą w prawie każdym kraju na świecie.

Wojska amerykańskie stacjonują w Somalii, Iraku i Syrii. W Niemczech, Korei Południowej i Japonii. W Arabii Saudyjskiej, Jordanii i Omanie. W Nigrze, Czadzie i Mali. W Turcji, na Filipinach i w północnej Australii.

Liczby te są prawdopodobnie znacznie wyższe, co jest zgodne z polityką Pentagonu, który nie ujawnia w pełni, gdzie i ilu żołnierzy jest rozmieszczonych ze względu na "bezpieczeństwo operacyjne i pozbawienie wroga jakiejkolwiek przewagi". Jak wyjaśnia dziennikarz śledczy David Vine: "Chociaż niewielu Amerykanów zdaje sobie z tego sprawę, Stany Zjednoczone prawdopodobnie mają więcej baz na obcych ziemiach niż jakikolwiek inny lud, naród czy imperium w historii".

To niewiarygodne, ale amerykańskie siły zbrojne nie są rozmieszczane za granicą, aby chronić nasze wolności w kraju. Są one raczej wykorzystywane do ochrony pól naftowych, budowy zagranicznej infrastruktury i ochrony interesów finansowych korporacyjnej elity. W rzeczywistości wojsko Stanów Zjednoczonych wydaje około 81 miliardów dolarów rocznie tylko na ochronę zasobów ropy naftowej na całym świecie.

Amerykańskie imperium wojskowe obejmuje prawie 800 baz w 160 krajach, które są eksploatowane kosztem ponad 156 miliardów dolarów rocznie. Jak informuje Vine: "Nawet amerykańskie kurorty wojskowe i tereny rekreacyjne w miejscach takich jak Alpy Bawarskie i Seul w Korei Południowej są swego rodzaju bazami. Na całym świecie wojsko prowadzi ponad 170 pól golfowych.

W ten sposób imperium wojskowe okupuje kulę ziemską.

Przez 20 lat amerykańska machina wojenna wspierała Afganistan kwotą bilionów dolarów i tysięcy straconych istnień ludzkich. Kiedy wojska opuściły Afganistan, kompleks wojskowo-przemysłowy po prostu przesunął się na inne teatry działań – zamieniając Jemen, Iran i Morze Czerwone w nowe linie frontu.

Każdy nowy konflikt jest reklamowany jako obrona narodowa. W rzeczywistości jest to normalny biznes dla globalnego zasięgu Pentagonu, z amerykańskimi żołnierzami wykorzystywanymi jako pionki w niekończącym się dążeniu rządu do kontrolowania globalnych rynków, wspierania zagranicznych reżimów i zabezpieczania ropy, danych i strategicznych portów – a wszystko to przy jednoczesnym wmówieniu, iż jest za wolnością.

W ten sposób kompleks wojskowo-przemysłowy, wspomagany i podżegany przez takich ludzi jak Donald Trump, Joe Biden, Barack Obama, George W. Bush, Bill Clinton i inni, przez cały czas bogaci się na koszt podatników.

Jednak, choć powody, dla których amerykańskie siły zbrojne patrolują świat, mogą się zmieniać, te wojny za granicą nie czynią Ameryki – ani reszty świata – bezpieczniejszą, z pewnością nie czynią Ameryki znowu wielką i niezaprzeczalnie wpędzają USA w głębsze długi.

Wydatki wojenne doprowadzają Amerykę do bankructwa.

Chociaż Stany Zjednoczone stanowią tylko 5% światowej populacji, Ameryka może pochwalić się prawie 50% całkowitych wydatków wojskowych na świecie, wydając na wojsko więcej niż kolejne 19 państw o największych wydatkach razem wziętych.

W rzeczywistości Pentagon wydaje na wojnę więcej niż wszystkie 50 stanów razem wziętych wydaje na zdrowie, edukację, opiekę społeczną i bezpieczeństwo.

Amerykański kompleks wojskowo-przemysłowy wzniósł imperium niezrównane w historii pod względem rozmachu i zasięgu, poświęcone prowadzeniu nieustannych wojen na całej ziemi.

Od 2001 roku rząd Stanów Zjednoczonych wydał ponad 10 bilionów dolarów na prowadzenie niekończących się wojen, z których większość została zapożyczona, wiele zmarnowana, a wszystko to opłacone krwią i pieniędzmi podatników.

Jeśli dodamy do tego eskalację w Jemenie i na Bliskim Wschodzie w 2025 r., to ostateczny rachunek za przyszłe wojny i ćwiczenia wojskowe prowadzone na całym świecie wyniesie dziesiątki bilionów.

Dokooptowane przez chciwych kontrahentów obronnych, skorumpowanych polityków i niekompetentnych urzędników państwowych, rozrastające się amerykańskie imperium wojskowe wykrwawia kraj w tempie ponad 32 milionów dolarów na godzinę.

W rzeczywistości rząd USA wydawał w Iraku więcej pieniędzy co pięć sekund, niż przeciętny Amerykanin zarabia w ciągu roku.

Porozmawiajmy o fiskalnej nieodpowiedzialności: rząd USA wydaje pieniądze, których nie ma, na imperium wojskowe, na które go nie stać.

Nawet gdybyśmy dziś zakończyli ingerencję rządu w sprawy wojskowe i sprowadzili wszystkich żołnierzy do domu, zajęłoby nam dziesięciolecia, aby spłacić cenę tych wojen i zdjąć z naszych pleców wierzycieli rządowych.

Jak ujął to dziennikarz śledczy Uri Friedman, od ponad 15 lat Stany Zjednoczone walczą z terroryzmem dzięki karty kredytowej, "zasadniczo finansując wojny długiem, w formie zakupów amerykańskich obligacji skarbowych przez podmioty z siedzibą w USA, takie jak fundusze emerytalne oraz rządy stanowe i lokalne, a także przez kraje takie jak Chiny i Japonia".

Wojna nie jest tania, ale staje się skandalicznie kosztowna, gdy weźmie się pod uwagę niekompetencję rządu, oszustwa i chciwych kontrahentów. Rzeczywiście, wiodąca firma księgowa doszła do wniosku, iż jedna z największych agencji Pentagonu "nie jest w stanie rozliczyć się z wydatków wartych setki milionów dolarów".

Niestety, perspektywy nie są dużo lepsze dla wydatków, które można śledzić.

Audyt rządowy wykazał, iż firma zbrojeniowa Boeing masowo obciąża podatników zbyt wysokimi opłatami za przyziemne części, co skutkuje nadmiernymi wydatkami o dziesiątki milionów dolarów. Jak zauważono w raporcie, amerykański podatnik zapłacił:

71 dolarów za metalową szpilkę, która powinna kosztować tylko 4 centy; 644,75 USD za mały sprzęt mniejszy niż dziesięciocentówka, który sprzedaje się za 12,51 USD: ponad 5,100-procentowy wzrost ceny. 1 678,61 USD za kolejną niewielką część, również mniejszą niż dziesięciocentówka, którą można było kupić w DoD za 7,71 USD, co stanowi wzrost o 21 000 procent. 71,01 dolara za prostą, cienką metalową szpilkę, którą Departament Obrony miał pod ręką, nieużywaną przez dziesiątki tysięcy, za 4 centy: wzrost o ponad 177 000 procent.

Fakt, iż takie zawyżanie cen stało się akceptowaną formą korupcji w amerykańskim imperium wojskowym, jest smutnym dowodem na to, jak małą kontrolę "my, ludzie", mamy nad naszym uciekającym rządem.

Pamiętaj, iż to nie jest tylko korupcyjne zachowanie. To śmiertelne, wręcz niemoralne zachowanie.

Do tej pory Amerykanie pozwalali sobie na ciągłe karmienie się prowojenną propagandą, która sprawia, iż zadowalają się machaniem flagami z patriotycznym zapałem i są mniej skłonni do zbyt uważnego przyglądania się rosnącej liczbie ofiar, zrujnowanym istnieniom ludzkim, spustoszonym krajom, reperkusji wynikającej z nierozważnych zabójstw dzięki dronów i kampanii bombowych w obcych krajach. Albo przekształcenie naszej własnej ojczyzny w strefę wojny.

Zbombardowanie jemeńskiego portu Ras Isa przez siły amerykańskie – w którym zginęło ponad 80 cywilów – to tylko najnowszy przykład zbrodni wojennych usprawiedliwionych interesem narodowym.

To musi się zmienić.

Rząd Stanów Zjednoczonych nie czyni świata ani trochę bezpieczniejszym. To sprawia, iż świat staje się bardziej niebezpieczny. Szacuje się, iż wojsko amerykańskie zrzuca bombę gdzieś na świecie co 12 minut. Od 11 września 2001 r. rząd Stanów Zjednoczonych bezpośrednio przyczynił się do śmierci około 500 000 istnień ludzkich. Za każdą z tych śmierci płacono z pieniędzy podatników.

Wraz z eskalacją w 2025 r. liczby te będą tylko rosły.

Rząd Stanów Zjednoczonych nie czyni Ameryki ani trochę bezpieczniejszą. Naraża to amerykańskich obywateli na alarmujący poziom reakcji zwrotnej, co jest terminem CIA odnoszącym się do niezamierzonych konsekwencji międzynarodowych działań rządu USA. Chalmers Johnson, były konsultant CIA, wielokrotnie ostrzegał, iż użycie przez Amerykę swojej armii do zdobycia władzy nad światową gospodarką spowoduje druzgocący cios.

Ataki z 11 września były ciosem. Zamach bombowy podczas maratonu bostońskiego był ciosem. Próba zamachu bombowego na Times Square zakończyła się fiaskiem. Strzelec z Fort Hood, major armii amerykańskiej, był w szoku.

Obawiam się, iż trwające ataki dronów przez armię amerykańską spowodują jeszcze większy odwet na narodzie amerykańskim.

Militaryzacja Ameryki przez jastrzębie wojenne – przywiezienie do domu łupów wojennych (czołgów wojskowych, granatników, hełmów kevlarowych, karabinów szturmowych, masek gazowych, amunicji, taranów, lornetek noktowizyjnych itp.) i przekazanie ich lokalnej policji, zamieniając w ten sposób Amerykę w pole bitwy – jest również ciosem.

James Madison miał rację: "Żaden naród nie jest w stanie zachować swojej wolności pośród ciągłych wojen". Jak wyjaśnił Madison: "Spośród wszystkich wrogów wolności publicznej, wojna jest być może najbardziej przerażająca, ponieważ zawiera i rozwija zalążek każdej innej. Wojna jest rodzicem armii; Z nich pochodzą długi i podatki... znane instrumenty do podporządkowywania wielu panowaniu nielicznych".

Widzimy, jak to rozgrywa się na naszych oczach.

Rząd destabilizuje gospodarkę, niszcząc krajową infrastrukturę poprzez zaniedbania i brak zasobów, a także zamieniając pieniądze podatników w krwawe pieniądze dzięki niekończących się wojen, ataków dronów i rosnącej liczby ofiar.

Infrastruktura kraju jest w rozsypce. Szkoły publiczne są niedofinansowane. Opieka psychiatryczna upada. Podstawowe potrzeby, takie jak mieszkanie, transport i czysta woda, pozostają niezaspokojone. Tymczasem rządowi kontrahenci zrzucają bomby na wioski Trzeciego Świata i nazywają to strategią.

To nie jest tylko złe budżetowanie. To moralne bankructwo. Kraj, który nie potrafi dbać o własnych obywateli, nie ma żadnego interesu w pilnowaniu porządku na reszcie świata.

Zawalają się mosty, zawodzą systemy wodociągowe, studenci toną w długach, a weterani śpią na ulicach – podczas gdy Pentagon buduje pasy startowe na pustyni i finansuje wojny zastępcze, których nikt nie jest w stanie wytłumaczyć.

Nie ulega wątpliwości, iż nasze krajowe priorytety pilnie wymagają gruntownego przeglądu.

Finansujemy nasz własny upadek. Drogi gniją, a konwoje wojskowe toczą się. Sieć energetyczna ulega awarii, gdy latają drony. Nasza narodowa siła jest wysysana, aby karmić machinę wojenną, która nie produkuje nic poza śmiercią, długiem i dysfunkcją.

Nie potrzebujemy kolejnej wojny. Potrzebujemy odrodzenia republiki.

Czas przestać pilnować porządku na świecie. Sprowadź żołnierzy do domu. Zamknąć bazy wojskowe. Skończ z tajnymi wojnami. Obciąć budżet Pentagonu. Droga do pokoju zaczyna się od całkowitego wycofania się z imperium.

U szczytu swojej potęgi choćby potężne Cesarstwo Rzymskie nie mogło patrzeć w oczy na upadającą gospodarkę i rozrastającą się armię. Przedłużające się okresy wojen i fałszywy dobrobyt gospodarczy w dużej mierze doprowadziły do jego upadku. Jak przewiduje historyk Chalmers Johnson:

Losy poprzednich imperiów demokratycznych sugerują, iż taki konflikt jest nie do utrzymania i zostanie rozwiązany na jeden z dwóch sposobów. Rzym próbował utrzymać swoje imperium i utracił demokrację. Wielka Brytania zdecydowała się pozostać demokratyczna i w ten sposób porzuciła swoje imperium. Świadomie lub nie, naród Stanów Zjednoczonych jest już dobrze wdrożony na kurs niedemokratycznego imperium.

Jest to "nieuzasadniony wpływ, czy to poszukiwany, czy nie, przez kompleks wojskowo-przemysłowy", przed którym ostrzegł nas prezydent Dwight Eisenhower, abyśmy nie pozwolili, aby zagrażały naszym wolnościom lub procesom demokratycznym.

Eisenhower, który służył jako naczelny dowódca sił alianckich w Europie podczas II wojny światowej, był zaniepokojony wzrostem napędzanej zyskiem machiny wojennej, która pojawiła się po wojnie – która, aby się utrzymać, musiała przez cały czas prowadzić wojnę.

Nie posłuchaliśmy jego ostrzeżenia.

Jak wyjaśniam w mojej książce "Battlefield America: The War on the American People" (Pole bitwy Ameryka: Wojna z narodem amerykańskim) oraz w jej fikcyjnym odpowiedniku "Pamiętniki Erika Blaira", wojna jest wrogiem wolności.

Tak długo, jak amerykańscy politycy będą angażować nas w wojny, które doprowadzą naród do bankructwa, zagrażają naszym żołnierzom i kobietom, zwiększają ryzyko terroryzmu i odwetu w kraju, a także popychają naród tak daleko bliżej ostatecznego upadku, "my, naród" znajdziemy się w nieustannym stanie tyranii.

W końcu nie tylko imperium upada. To republika, którą wydrążył po drodze.

Poglądy wyrażone w tym artykule są opiniami autora i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy ZeroHedge.




Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://www.zerohedge.com/
Читать всю статью