Rękas: Problemy nowe starej lewicy

myslpolska.info 3 часы назад

Na Zachodzie (ostatnio w Anglii) tzw. prawdziwa lewica próbuje się oderwać od socliberalnego głównego nurtu i skorzystać na zjawisku nazywanym „wzbierającą falą populizmu” – a jednak przez cały czas przegrywa na tym polu z nową (?) prawicą.

Winien jest nie tylko sam spóźniony start, ale także fakt, iż ową nową lewicę starych wartości zakładają ludzie i grupy ukształtowane przez dekady degeneracji socjaldemokratów w kierunku liberalizmu.

Język normalsów

Stąd tuż obok rzekomo nowych haseł, odwołujących się do lewicowych korzeni i realnych potrzeb klasy robotniczej – po prostu muszą pojawić się zastrzeżenia, iż „nie, nie, my też jesteśmy za klimatem, transgenderem i (przeważnie) imigracją, tylko okazujemy również zatroskanie, iż już fabryk nie ma (o ile były wegańskie)”. A w tym czasie Reform UK w opanowanych przez siebie samorządach zdejmuje obce flagi, kończy programy utransowienia młodzieży i wydaje zarządzenia uniemożliwiające zamykanie ciągle tych samych dróg na całe miesiące. Prosto, zrozumiale, jednoznacznie. Dostrzegacie Państwo różnicę w odczuwaniu potrzeb społecznych i reagowaniu na problemy?

Jasne, farage’owcy u góry to tylko „another Blue”, inny odcień torysów, ale na dołach to często normalsi, a nie aktywiści rozkładający akcenty między życiem pingwinów a życiem byłych hutników. Faktycznie bowiem także język nowej / starej lewicy nie nadaje się do komunikacji z elektoratem, a droga do odzyskania wiarygodności, jak pokazują przykłady Sahry Wagenknecht w Niemczech i George’a Galloway’a w Anglii – może być bardzo długa, jeżeli w ogóle ma nie prowadzić w to samo, socliberalne przedpiekle.

Oderwać się od mainstreamu

Widać to także w Polsce, gdzie wielu kandydatów do roli prawdziwej lewicy po prostu nie umiało i nie unie oderwać się od głównego nurtu w kwestiach takich jak COVID, wojna na Ukrainie, górnictwo węglowe, ograniczenia dla kierowców czy imigracja. Tymczasem właśnie przykład entuzjastycznego akcesu grupki skądinąd poza tym sympatycznych komunistów do polityki lockdownowej pokazuje jak bardzo donikąd jest to droga. Czy bowiem zamaskowani komuniści skorzystali jakoś na swym internetowym szurowaniu za lockdownami, przekonali kogokolwiek, iż pandemia to wina kapitalistów, liczy się wspólnotowość, a rzekomo najlepiej poradziły sobie postkomunistyczne Chiny? Nie, nikt nie zauważył, profity zebrał główny nurt, a niesmak z zachowania niektórych kolegów pozostał na dłużej. I podobnie rzecz się ma niemal ze wszystkim, co należy do pakietu nowej, socliberalnej lewicy i czego próżno szukać w pismach klasyków socjalizmu.

Prowadzić tłum, nie iść za nim

Tak, socjalizm w Polsce pojawił się wskutek zainteresowania szlacheckich dzieci nowymi prądami płynącymi z zewnątrz. I tak, to polski nacjonalizm wyewoluował z dążenia do samoświadomości jednostek wychodzących często z kręgów plebejskich. Oba te nurty przynajmniej czasowo zakorzeniły się w Polsce właśnie nie oglądając na ograniczenia swych źródeł, ale odnajdując wspólny język, cele i wartości z masami. Prawdą jest również, iż podobnie jak ruchy populistyczne w innych częściach świata, wielkie idee XX wieku święciły triumfy nie kiedy ulegały masowym skłonnościom, ale gdy umiały je zorganizować i ukierunkować. Brak jasno określonego kierunku zmian jest właśnie słabością współczesnych prawicowych populizmów, które wystarczająco wiarygodnie punktują czego nie chcą, słabo jednak artykułując do czego dążą. Odpowiedzialność nakazuje im bowiem często powstrzymać od „żeby było jak dawniej”, podczas gdy samo „żeby było normalnie” z czasem może już nie wystarczać.

Lewica, paradoksalnie, mogłaby mieć pod tym względem więcej atutów, choćby proponując powrót do usług publicznych rozumianych właśnie jako usługi i cywilizacyjny koszt społeczny, a nie jako źródło zysków, podczas gdy odwołująca się do pryncypiów liberalizmu prawica zawsze będzie miała problem z takim stawianiem sprawy. Podobnie też rzecz mogłaby się mieć choćby z reindustrializacją, w realiach europejskich adekwatnie niemożliwą bez aktywnej roli państw, a więc i pełnym zatrudnieniem i szeregiem innych kwestii wobec których liberałowie zawsze byli i są bezradni nie umiejąc przyznać, iż świat w którym żyjemy to dzieło firmowane przez Ronalda Reagana, Margaret Thatcher, a więc i Miltona Friedmana, a nie Antonia Gramsciego i spółkę. A jednak…

Wiarygodność populistów

A jednak jest coś, co uniemożliwia lewicy mówienie i działanie w taki właśnie, zdroworozskądkowy, zrozumiały dla ludzi sposób. To dlatego tylu dziedzicznych wyborców Labour głosuje dziś w UK na Reform UK, a nie na znacznie bardziej przecież wiarygodne Workers Party of Britain czy Social Democratic Party, a na prawicy nie mają żadnego znaczenia takie odpryski dawnego Frontu Narodowego jak Populist Party czy inni odwołujący się po dawnemu do dystrybucjonizmu, Gilberta Chestertona i Hillaire’go Belloca. Wiarygodność wyborcza jest dziś po stronie populistycznej prawicy postliberalnej i ani lewicowy refleks szachistów, ani prawicowe przywiązanie do pryncypiów tego stanu rzeczy nie zmienią.

W Anglii nową starą lewicę tworzy dziś Jeremy Corbyn, skądinąd prywatnie sympatyczny, ale już otoczony przez aktywiszcza jeszcze bardziej dogmatyczne niż te, które podtopiły w Niemczech Sahrę Wagenknecht. Partia Corbyna jeszcze nie powstała, a już zachwyca masowością. Tylko że:

– zgodnie z tradycją labourzystowską ważniejsze jest poparcie central związkowych niż członkostwo indywidualne,

– za sprawy organizacyjne nowego ruchu biorą się już frakcje trockistowskie, genetycznie nastawione na ciągłą weryfikację i eliminację, zwłaszcza w ramach entryzmu.

Charakterystyczne, iż tym razem to Nigel Farage zdaje się unikać swojego ulubionego sportu, czyli wyrzucania wszystkich członków z własnej partii, samemu będąc zabezpieczonym jako faktycznie nieusuwalny współwłaściciel Reform UK. Dzięki temu właśnie błękitni rosną w terenie jako głos normalsów, choćby jeżeli z torysowskimi miliarderami w Westminsterze. Czy corbynowcom uda się ta sama sztuka? Skłonności wyniesione tak z Labour, jak z partyjek socjalistycznych będą to utrudniać.

Podobnie więc wygląda to i w Polsce. Odcinając grubą kreską dyskusję o odpowiedzialności za przeszło 35 lat III RP, po prostu nie da się zbudować w Polsce innego nurtu masowego niż narodowo-populistyczny, kojarzony z prawicą, jak długo koledzy z lewicy będą powtarzać „ale może niech włożą maseczki i się zaszczepią…, ale niech się przesiądą na rowery…, ale niech chłopy włożą sukienki…, ale dzięki wiatrakom będzie chłodniej…” itd. Prawdą jest, iż prawica nie tylko w Polsce skażona jest infantylnym liberalizmem gospodarczym, ale w przypadku lewicy jest podobnie, tylko również w zakresie kultury i zwłaszcza języka.

Drugie ćwierćwiecze XXI wieku

Prawdą jest również, iż powoli dorasta elektorat, który nie zna innej rzeczywistości niż transgender, katastrofa klimatyczna i kapitalizm platformowy. Ta młodzież jednak to, póki co wyborcy innego oblicza systemu, czyli na Zachodzie głównie Zielonych i różnych ruchów aktywiszczowskich, a w Polsce docelowo Razem i pochodnych. Problem znalezienia języka z tą grupą, nadeksperysjną bądź skrajnie pasywną, przebodźcowaną, podprogowo przyjmującą inprintowany przekaz i wierzącą, iż wszystkie jej problemy to ADHD, rozwiązywalne kolejną pigłuką – będzie zadaniem drugiej ćwierci XXI wieku. Na razie jednak środowiska nie-systemowe nie odrobiły choćby lekcji z przemian społecznych i świadomościowych po roku 2000.

Konrad Rękas

Aniemowilem.pl

Читать всю статью