W Sławniku Teatralnym pojawiło się już „Życie Pani Pomsel” – spektakl, który zostawił we mnie ślad na długo. Teraz przyszła kolej na drugie spotkanie z Teatrem Polonia. Tym razem podzielę się wrażeniami z przedstawienia „Zapiski z wygnania” w reżyserii Magdy Umer, z niezwykłą i przejmującą rolą Krystyny Jandy. To był kolejny raz, gdy wychodząc z teatru, nie potrafiłem od razu wrócić do codzienności.
Monodramy od zawsze mnie fascynowały. To szczególna forma – najwyższa próba aktorstwa, w której przez ponad godzinę scena należy do jednej osoby. 100 minut, jedno ciało, jeden głos (choć wspierany przez zespół muzyczny), a emocji i napięcia było więcej niż w wielu wieloobsadowych spektaklach. Krystyna Janda pokazała tu swoją pełnię możliwości. Nie grała – ona stawała się medium pamięci, świadkiem i tłumaczką emocji, które – mimo upływu lat – wciąż poruszają z tą samą siłą.
„Zapiski z wygnania” są jednak nie tylko teatrem – to świadectwo oparte na wspomnieniach Sabiny Baral, dwudziestoletniej emigrantki Marca ’68, opowieść przeradza się w opowieść całego pokolenia wypchniętego z własnego kraju. Baral nie była obecna na scenie wprost – kryła się w słowach, obrazach, w ciszy, która co chwilę wdzierała się w narrację. To teatr pamięci, a nie teatr gestu – i właśnie ta niewidzialna obecność działała najmocniej, wywołując we mnie bolesne pytanie: Jak to było możliwe?
Spektakl wprowadzał widza w atmosferę tamtego czasu również przez dokumenty: fragmenty kronik, nagrania, cytaty z partyjnych wystąpień. To wszystko układało się w przejmujący portret Marca ’68, który nie był tylko datą w podręczniku, ale żywą raną w pamięci. Wychodziłem z sali z uczuciem ciężaru – i pytaniem, którego trudno się pozbyć: Jak to możliwe, iż człowiek człowiekowi potrafił odebrać dom, poczucie przynależności, prawo do bycia u siebie?
Najbardziej uderzyła mnie prostota tego przedstawienia. Bez rozbudowanej scenografii, bez fajerwerków – tylko aktorka, tekst i muzyka. A mimo to (a może właśnie dlatego) emocje miały siłę lawiny. Teatr pokazał tu swoją esencję: słowo i pamięć mogą być mocniejsze niż najbardziej efektowna inscenizacja.
Długo po spektaklu myślałem o tym, jak ważne jest takie przypominanie historii. Bo „Zapiski z wygnania” nie były tylko rekonstrukcją Marca ’68 – były ostrzeżeniem. Pokazywały, jak cienka jest granica między codziennością a wykluczeniem, między stabilnym życiem a poczuciem obcości we własnym kraju. I iż każde pokolenie musi na nowo odrabiać tę lekcję.
„Zapiski z wygnania” uderzały prostotą i siłą emocji. To spektakl, który nie epatował formą, a jednak zostawał w sercu na długo. Przypominał, iż są historie, których nie można zamknąć w archiwach – trzeba je opowiadać raz jeszcze, dla kolejnych pokoleń.
___
„Zapiski z wygnania”, Teatr Polonia
Reżyseria: Magda Umer
Adaptacja: Magda Umer i Krystyna Janda
Opracowanie i kierownictwo muzyczne: Janusz Bogacki
Realizacja dźwięku: Michał Cacko
Projekcje: Radosław Grabski
Producent wykonawczy i asystentka reżysera: Ewa Ratkowska
Inspicjentka: Ewa Ratkowska
Obsada:
Krystyna Janda i Janusz Bogacki z zespołem muzycznym w składzie: Tomasz Bogacki (gitara), Mateusz Dobosz/Paweł Pańta (kontrabas), [Bogdan Kulik]/Patryk Dobosz (perkusja), Marek Zebura (skrzypce)