Вся правда о том, когда можно пересчитать голоса на выборах: «У нас дезинформация»

natemat.pl 4 часы назад
Czy będzie ponowne liczenie głosów po wyborach prezydenckich? Czy będą powtórzone wybory? To pytania, które Polacy zadają od kilku dni w związku z nieprawidłowościami, które ujawniono w kilku komisjach. Ale zarządzenie ponownych wyborów lub liczenia głosów od nowa może się odbyć tylko w określonym przypadkach. choćby gdyby pod petycją podpisało się 30 mln Polaków, to ona nie ma żadnego znaczenia dla PKW.


– Po pierwsze, rzecz dotyczy działalności poszczególnych obwodowych komisji wyborczych, których jest ponad 32 tys., więc siłą rzeczy jest możliwe, iż któraś z nich popełniła błąd. Natomiast jest mało prawdopodobne, aby te błędy miały charakter intencjonalny i masowy, bo istotny jest sposób skonstruowania składu osobowego obwodowych komisji wyborczych i wykonywania przez komisje czynności wyborczych – mówi dla naTemat prof. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z UW.

Nieprawidłowości ws. wyborów prezydenckich


Zapytaliśmy go o doniesienia z ostatnich kilku dni, które dotyczą nieprawidłowości w zliczaniu głosów oddanych w wyborach prezydenckich. 6 czerwca pojawiła się informacja, iż w komisji wyborczej nr 13 w Mińsku Mazowieckim doszło do pomyłki przy zliczaniu głosów. Jak poinformował tamtejszy magistrat, wyniki Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego zostały przypadkowo zamienione.

To niejedyne doniesienia o błędach w liczeniu po drugiej turze – pojawiły się również nieprawidłowości na korzyść prezydenta Warszawy. Ale niektórzy politycy wprost piszą o "sfałszowanych wyborach", mimo iż brakuje na to dowodów. Co adekwatnie może zrobić w tej sytuacji PKW? I czy spekulacje o tym, by powtórzyć liczenie głosów, wydają się w ogóle zasadne?

Jak wyjaśnia prof. Zaleśny, w skład obwodowych komisji wyborczych wchodzą głównie przedstawiciele poszczególnych komitetów wyborczych, w tym przypadku kandydatów na urząd prezydenta.

– Ten skład jest w punkcie wyjścia składem bardzo pluralistycznym i obywatelskim. W skład komisji wchodzi (w zależności od wielkości obwodu głosowania) od 7 do 13 osób, na tyle dużo, aby nie mogło dojść między nimi do zmowy, czy też, aby z przemęczenia popełniali błędy. Do tego dochodzą mężowie zaufania, którzy też mają na uwadze, jak członkowie komisji wyborczej wykonują swoje obowiązki – precyzuje nasz rozmówca.

Członkowie obwodowych komisji wyborczych wykonują czynności publiczne i z tego tytułu ponoszą odpowiedzialność karną. – To kolejna przesłanka, która sprawia, iż jest mało prawdopodobne, aby w sposób intencjonalny dochodziło do błędów w komisjach. Zawsze tam, gdzie jest prawdopodobne, iż mogło dojść na przykład do poświadczenia nieprawdy w protokole głosowania, prokuratura ma obowiązek z urzędu wszcząć w tym zakresie postępowanie karne. Grozi za to do kilku lat więzienia – dodaje prof. Zaleśny.

Konstytucjonalista dopytywany o sposób liczenia głosów zwraca uwagę na procedurę ustalenia wyników w obwodzie głosowania. – Czynności obwodowej komisji wyborczej związane z ustalaniem wyników głosowania w obwodzie wykonują wspólnie wszyscy obecni członkowie komisji – podkreśla.

I dodaje: – Nie mogą ich wykonywać ani w grupach członków, ani pojedynczo. Protokół z głosowania podpisują wszystkie osoby wchodzące w skład obwodowej komisji wyborczej obecne przy jego sporządzaniu. Tak więc i w tym stadium pracy komisji nie ma możliwości, aby czynności były wykonywane przez pojedynczych członków komisji. Gdyby coś nie zgadzało się, to członkom obwodowej komisji przysługuje prawo wniesienia do protokołu uwag ze wskazaniem konkretnego zarzutu.

– Gdyby tak się zdarzyło, iż zdaniem Sądu Najwyższego błędy, które miały miejsce w ustalaniu wyniku głosowania, mogły sprawić, iż wynik wyborów nie odzwierciedla wyniku głosowania milionów Polaków, czyli iż w przypadku ostatnich wyborów prezydenckich błędy dotyczą kilkuset tysięcy głosów, wtedy Sąd Najwyższy stwierdza nieważność wyborów i nakazuje wykonanie określonych czynności – czy to na poziomie przeprowadzenia głosowania, czy na poziomie ponownego liczenia głosów – przekonuje Zaleśny.

"Petycja choćby 30 mln Polaków nie ma znaczenia dla PKW"


Jak zaznacza, mieliśmy już w przeszłości sytuacje, kiedy wniesiono tysiące protestów wyborczych – na przykład po wyborach prezydenckich w 1995 r. złożono ich prawie 600 tys.

– Nie ma znaczenia, jaka jest liczba protestów. Ważne jest, czy naruszenia, które ewentualnie miały miejsce, wpłynęły na wynik głosowania. W tym przypadku należałoby na poziomie Sądu Najwyższego uprawdopodobnić, iż fala naruszeń prawa jest tak wielka, iż błędnie zarachowanych głosów są setki tysięcy. Czyli iż de facto jest prawdopodobne, iż Polacy na kogoś innego zagłosowali, niż ten, który został uznany za zwycięzcę wyborów – mówi konstytucjonalista.

Sytuacji nie zmieni prawdopodobnie także głośna inicjatywa, o której pisaliśmy już w naTemat. Chodzi o petycję do PKW o ponowne przeliczenie głosów. Podpisało się pod nią w sieci ponad 250 tys. osób.

– choćby gdyby pod petycją podpisało się 30 mln Polaków, to ona nie ma żadnego znaczenia dla PKW. Dla PKW jest ważne tylko, czy w sposób prawidłowy policzono oddane głosy, do czego służy podległy jej aparat wyborczy. Czyli, czy wynik głosowania, który ogłosiła Państwowa Komisja Wyborcza, jest tym wynikiem, który faktycznie miał miejsce – wyjaśnia prof. Zaleśny.

Читать всю статью