Москва им подходит

niepoprawni.pl 2 часы назад

Nie wiem, czy też macie to uczucie, iż jak człowiek rano zaparzy kawę, usiądzie do komputera i przeczyta nagłówki z białoruskich czy rosyjskich mediów, to ma wrażenie, jakby czytał „Gazetę Wyborczą”. Może nie tę z lat 90., gdy Michnik jeszcze udawał, iż walczy z komuną, ale taką dzisiejszą, co to pod redakcją iście światłą cytuje Bodnara z nabożną czcią większą niż mnich świętą relikwię.

No więc, taka ciekawostka — dziś rosyjska telewizja państwowa i białoruski tubylec Łukaszenki z wypiekami na twarzy cytują w całości bełkot Giertycha, Bodnara i Tuska. Przepraszam, miałem napisać: "opinię prawną", ale wciąż nie wiem, czy można nazwać opinią prawną coś, co choćby student pierwszego roku prawa wyśmiałby po trzecim piwie.

Zresztą nie ma się co dziwić. Moskwa dostała właśnie prezent, o jakim choćby nie śniło się Putinowi. Bo wiecie, propaganda nie działa najlepiej wtedy, gdy wymyślasz historię od zera. Propaganda działa, gdy ktoś zrobi z siebie idiotę za ciebie — a ty musisz tylko przetłumaczyć to na rosyjski. W tym sensie Tusk, Bodnar i Giertych to jakby… zdalni pracownicy Kremla. Tyle iż faktur raczej nie wystawiają. Jeszcze.

Można się oczywiście pośmiać. Bo trudno nie parsknąć śmiechem, gdy człowiek patrzy, jak Bodnar — Pierwszy Sprawiedliwy III RP Inaczej — zostaje na oczach całej Polski rozjechany przez Sąd Najwyższy. Z precyzją walca drogowego. I z tą samą czułością. Można też z uznaniem kiwnąć głową, patrząc, jak ci, którzy jeszcze wczoraj nazywali się obrońcami demokracji, dziś szczerzą zęby w uśmiechu, gdy Rosja powtarza ich brednie o sfałszowanych wyborach.

To już choćby nie jest śmieszne. To jest po prostu obrzydliwe. Bo żeby tak świadomie, z zimną krwią, wbić nóż w plecy własnemu państwu? Podważyć legalność wyborów, tylko dlatego, iż wasz kandydat przegrał? Próbować zdestabilizować kraj w chwili, gdy Putin sapie już pod drzwiami, a świat wali się jak domek z kart z Aliexpressu? To już nie jest tylko polityczny obłęd. To sabotaż.

Nigdy wcześniej żadna partia w III RP nie zeszła tak nisko. choćby Palikot w swoim najbardziej rozchełstanym wcieleniu miał jakieś granice. A tu
Prawnicze łamańce godne Kabaretu Moralnego Niepokoju po udarze. Pseudointelektualne wywody o "uzurpacji", "bezprawiu" i "konstytucyjnym kryzysie", które są równie przekonujące, co opowieści wujka Mietka, iż był w GROM-ie, ale tajnie.

A wszystko to przy akompaniamencie mediów, które zgrzytając zębami z zachwytu, tłumaczą zagranicznym dziennikarzom, iż w Polsce nie ma demokracji. Ci dziennikarze, nawiasem mówiąc, mają to głęboko w dupie, ale jeżeli może to zaszkodzić jakiemuś konserwatywnemu kierunkowi, to czemu nie?

Powiem to wprost: to nie jest już spór polityczny. To jest rak, który toczy debatę publiczną. I nieważne, czy jesteś z prawicy, lewicy, czy z centrum — jeżeli masz choć odrobinę szacunku dla tego kraju, to powinno cię to brzydzić.

Kiedy wszystko jest kłamstwem, prawda staje się rewolucją. A dziś, w tym całym medialno-prawnym cyrku, prawda jest taka: ci prawnicy, co opowiadają o sfałszowanych wyborach i nielegalnym zaprzysiężeniu Nawrockiego, to chyba nie są najostrzejsze kredki w prawniczym piórniku.

I wiecie co? W PRL-u przynajmniej udawali, iż nie kłamią. Ci choćby nie próbują. Nie ma już teatru, nie ma już maskarady. Jest bełkot, chaos i bezczelność. Oni nie walczą z systemem — oni walczą z rzeczywistością. I to jest dramat, który niestety oglądamy wszyscy.

Читать всю статью