
Krzysztof Stanowski, szef Kanału Zero, w swoim stylu w dniu finału Eurowizji, napisał prowokacyjny tekst o discopolo: "Dlaczego my się wstydzimy tego, iż jesteśmy krajem disco polo? Kiedy wreszcie pokażemy Europie nasze muzyczne skarby? Dlaczego Zenek ma nałożoną przez nas samych geoblokadę? Przestańcie być tacy ą-ę, a za pięć lat cały kontynent będzie tupał nóżką do hitów z Podlasia."
No to ja mu odpowiedziałem równie prowokacyjnie, atakując go szantami:
"To ja dodam jeszcze jedną ciekawostką: Polska jest królową szant. Tradycyjne szanty, to wiadomo — Irlandczycy, Brytyjczycy, Amerykanie... ogólnie Anglosasi. No, Niemcy i Holendrzy też. Ale nowych, autorskich szant najwięcej na świecie powstaje w Polsce!!! I mamy najwięcej zespołów szantowych! "Gdzie ta keja" Poręby to przebój wszechczasów! Dlaczego nie jesteśmy z tego dumni, nie rozwijamy tego komercyjnie w mainstreamie, nie eksportujemy tego na cały świat???!!!"
A to rozwinięcie tego tematu:
„Kraj disco-polo” - fakt czy kompleks?
Skala zjawiska. Jedno tylko „Przez Twe Oczy Zielone” Zenka Martyniuka ma już >180 mln odsłon na YouTube, doganiając największe polskie hity pop-rockowe
Mainstreamowa akceptacja. Disco-polo od kilku lat dominuje sylwestrowe transmisje TV i wielkie stadiony, bo sprzedaje bilety szybciej niż niejeden rock-band.
Geoblokada? Od marca 2025 weszły w życie unijne przepisy znoszące „nieuzasadnione geoblocking”, więc jeśli Zenek nadal jest przycięty regionalnie, to raczej decyzja praw właścicieli niż „brukselski obowiązek”
Wniosek: Stanowski celnie wytknął, iż wstydzimy się własnej masowej kultury, choć fakty (frekwencja, wyświetlenia, dochody) pokazują jej potęgę.
Polska — nieoczekiwane imperium szant
✅ Największy stały festiwal: Shanties Kraków – 44. edycja w 2025 r.; 4 dni, ok. 30-35 zespołów, kilka tysięcy widzów dziennie.
✅ Liczba aktywnych zespołów: Branżowe portale katalogują grubo ponad 60 składów; sam przegląd „Kochamszanty” potrzebował trzech obszernych części, by je opisać.
✅ Zasięg międzynarodowy: Formacje a-capella (Banana Boat, Perły i Łotry, Ryczące Dwudziestki) regularnie koncertują w Niemczech, Francji i Kanadzie; zagraniczna prasa chwali polskie aranżacje za „gęstość wielogłosu” i nowe kompozycje.
✅ Nowe, autorskie szanty. W przeciwieństwie do Anglosasów, którzy najczęściej odświeżają tradycyjne pieśni, polscy twórcy tworzą zupełnie nowe teksty i melodie – dlatego w statystykach stowarzyszeń żeglarskich wypadają jako najbardziej płodna scena współczesnych szant.
✅ Kultowy evergreen. „Gdzie ta keja” Jerzego Porębskiego od kilkudziesięciu lat otwiera żeglarskie śpiewniki i bywa coverowana nawet przez zagraniczne zespoły folkowe.
✅ Okienko eksportowe. Globalny hype na shanties po viralowym „Wellermanie” (TikTok 2021) pokazał, iż ludzie chcą tej estetyki – ale marketingowo zgarnęły go w większości Wyspy Brytyjskie.
Dostarczamy najświeższy repertuar i mamy logistykę (festiwale, kluby, studia), a mimo to nie budujemy marki „Polish Shanty”.
Dlaczego wciąż stoimy w poczekalni Europy?
✅ Syndrom prowincjonalnej poprawności. Część branży woli „bezpieczny pop-kalkulator” niż powiew kuflowej gawędziarski-romantycznej tradycji.
✅ Bariera językowa produkcyjna. Polskie szanty pisane są po polsku; gdy wykonawca wrzuci refren angielski (patrz: Perły i Łotry), od razu rośnie zasięg na Spotify — więc problem jest bardziej w decyzjach producenckich niż w muzyce samej.
✅ Brak lobby festiwalowo-eksportowego. Irlandczycy mają oficjalne granty rządowe na promowanie céilí; my dotąd nie wpisaliśmy „szanty” do żadnego programu eksportu kultury, mimo iż koszt wejścia jest nieporównanie mniejszy niż np. opery.
Co można zrobić (praktycznie i bez „ą-ę”)?
✅ Dwujęzyczne single. Nagranie refrenu po angielsku lub hiszpańsku+klip kręcony na Mazurach – to robi w algorytmach cuda.
✅ Kolab z elektroniką. Shanty-house czy shanty-drum&bass działa już na Ibizie; sample z „Gdzie ta keja” w dropie techno? Czemu nie.
✅ Hasztag #ShantyTokPL. Wejście w krótkie formy wideo w okresie letnich rejsów – dokładnie tak Brytyjczycy wpuścili „Wellerman” do mass-culture.
✅ Turystyka festivallowa. Pakiet „Żagle+Shanties” dla obcokrajowców: rejs po Bałtyku zakończony weekendem w Krakowie – Niemcy czy Skandynawowie kupują to w ciemno.
✅ Eurovision-like showcase. Nie musimy od razu wysyłać szanty na konkurs, ale można zrobić narodowe preselekcje „Szanta & Sea-Folk”, transmitowane online po angielsku.
Podsumowując
Polska jest jednocześnie królestwem disco-polo i nieformalnym centrum współczesnych szant. Kompleksy elit sprawiają, iż eksportujemy popowe kalki, a nie to, co mamy unikatowego. Jeżeli odważymy się („bez ą-ę”) przyznać, iż masowa radość jest tak samo wartościowa jak art-rockowa ambicja, to za pięć lat Zenek i szantymeni z Podlasia mogą spokojnie rywalizować na europejskich playlistach.
A wtedy cała Europa nie tylko „tupałaby nóżką”, ale i śpiewała refren: „Gdzie ta keja, a przy niej ten jacht…” — I wreszcie byłoby słychać, skąd naprawdę wieje wiatr.
Grzegorz GPS Świderski
]]>https://t.me/KanalBlogeraGPS]]>
]]>https://Twitter.com/gps65]]>