
Regermanizacja
Urodziłem się w Krakowie, a moje korzenie sięgają Radomska. Gdy miałem rok, rodzice przeprowadzili się do Babimostu – miasteczka, które przed wojną należało do Niemiec.
Urodziłem się w Krakowie, a moje korzenie sięgają Radomska. Gdy miałem rok, rodzice przeprowadzili się do Babimostu – miasteczka, które przed wojną należało do Niemiec.
Dwadzieścia lat po zakończeniu wojny zaczynałem tam swoją edukację. W mojej klasie jedna trzecia dzieci miała niemieckie pochodzenie. Chodzili na zajęcia wyrównawcze z języka polskiego, bo w domach rozmawiali z rodzicami i dziadkami po niemiecku.
Dla mnie było to coś zupełnie naturalnego – bawiliśmy się razem, odwiedzaliśmy w domach, dzieliliśmy codzienność.
Szybko zrozumiałem, iż to my – Polacy – byliśmy tam przybyszami. Oni byli u siebie.
Moje przyjaźnie nigdy nie wynikały z narodowości. Łączyła nas sympatia, wspólne zainteresowania, wzajemne zrozumienie i szacunek. Do dziś utrzymuję kontakty z tamtymi koleżankami i kolegami – niezależnie od ich pochodzenia.
Pamiętam, iż w tamtym czasie w telewizji królował serial Czterej pancerni i pies, w którym każdy dobry Niemiec był martwym Niemcem. A przecież w mojej klasie miałem wspaniałych przyjaciół o niemieckich korzeniach. Dla dziecka to była czysta paranoja i zakłamanie. Serial ratowała jedynie „Poli Raksy twarz”.
W ósmej klasie chodziłem z koleżankami po okolicznych wsiach i pytałem starszych ludzi, jak naprawdę wyglądały relacje Polaków i Niemców przed wojną. Chciałem zrozumieć. Napisałem choćby o tym pracę, którą później opublikowano. Z opowieści mieszkańców wynikało, iż ludzie żyli obok siebie w zgodzie. Bywały małżeństwa mieszane, działała polska szkoła. Dopiero gdy władzę w Babimoście przejęło NSDAP – narzucone z zewnątrz – zaczęły się dziać złe rzeczy. To była wina hitlerowców, a nie wszystkich Niemców.
I dlatego, gdy słyszę dziś przemówienia Kaczyńskiego o „regermanizacji”, widzę w tym czyste szaleństwo.
Szaleństwo, gdy poseł PiS zgodnie z linią partii opluwa Niemców, robi z nich głównego wroga Polski — a przecież jego własna matka była Niemką. To wygląda jak ponury teatrzyk, groteska podszyta hipokryzją. Widać w tym coś z ducha Pawlika Morozowa — chłopca, który w imię lojalności wobec ideologii odciął się od własnych korzeni.
Szaleństwo, gdy poseł PiS zgodnie z linią partii opluwa Niemców, robi z nich głównego wroga Polski — a przecież jego własna matka była Niemką. To wygląda jak ponury teatrzyk, groteska podszyta hipokryzją. Widać w tym coś z ducha Pawlika Morozowa — chłopca, który w imię lojalności wobec ideologii odciął się od własnych korzeni.
Nie ma złych narodów. Są tylko źli ludzie.