100 dni Nawrockiego

myslpolska.info 2 часы назад

Sondaże są dla obecnego prezydenta RP – jak na razie – łaskawe. Ponad 50 proc. respondentów pozytywnie ocenia pierwsze miesiące jego urzędowania, a tylko 30 negatywnie. Nie jest to żadna sensacja.

W Polsce prezydenci, obojętnie kto nim był, mieli znacznie łatwiej niż premierzy i zawsze mieli dobre notowania opinii publicznej, choćby wtedy, gdy potem przegrywali wybory. Czy prezydentura Karola Nawrockiego wnosi coś nowego do polskiej polityki, przede wszystkim zagranicznej? I tak, i nie. Tak, bo przynajmniej werbalnie prezydent eksponuje swój wstrzemięźliwy stosunek do Unii Europejskiej, widząc w niej zagrożenie dla polskiej suwerenności (przemówienie 11 listopada br.). Tak, bo – także werbalnie – dystansuje się od cielęcej proukraińskości prawie całej klasy politycznej. Zwłaszcza ta ostatnia kwestia budzi gwałtowny sprzeciw mediów i polityków koalicji rządowej, oburzonych tym, iż Nawrocki podczas przemówienia w dniu Święta Niepodległości nie wspomniał ani słowem o „walczącej w obronie wolnego świata” Ukrainie i nic nie powiedział o zagrożeniu ze strony „imperialnej Rosji”. Prezydent zapowiada także większą aktywność w ramach Grupy Wyszehradzkiej, był już na Słowacji i wybiera się do Budapesztu.

Czy jednak to wszystko jest zapowiedzią zmiany polskiej polityki zagranicznej? Wątpię. Można założyć, iż deklaracje Nawrockiego są wyjściem naprzeciw nastrojom jakie panują w jego elektoracie, a te, mówiąc delikatnie, nie są przychylne wobec proukraińskiego kursu polityki polskiej. Czy to jednak coś zmienia? Niewiele. Po pierwsze, politykę zagraniczną w Polsce realizuje rząd a nie prezydent, po drugie, Nawrocki nie zakwestionował sensu udzielania pomocy dla władz w Kijowie, i często powtarzał, iż Polska stoi po stronie Ukrainy walczącej z „neoimperialną” Rosją. Nigdy nie zbliżył się do stanowiska Viktora Orbana czy Roberta Fico, a teraz także Andreja Babisza, którzy jasno stwierdzają, iż pomoc dla Ukrainy (przede wszystkim wojskowa) jest sprzeczna z interesami ich krajów, a jednym wyjściem jest pokój. Trudno sobie choćby wyobrazić, by Nawrocki zdefiniował polski interes w ten sam sposób. Twarde stanowisko w kwestii ekshumacji ofiar zbrodni dokonanej przez UPA i trzymanie „na dystans” Wołodymyra Zełenskiego – jest traktowane w Polsce jako dopuszczalne. Nie ma to jednak żadnego znaczenia jeżeli chodzi o politykę wspierania Ukrainy na wszelkich możliwych polach, co sprawia, iż Polska, jak mówił Viktor Orban, „tkwi w tej wojnie po uszy”. Pomijam już takie kwiatki, jak przyznanie wysokiego odznaczenia państwowego dla Andrzej Poczobuta za jego rzekome „zasługi dla polskiej mniejszości na Białorusi”.

Gdyby więc zadać na koniec pytanie – jak to jest i jak będzie z Karolem Nawrockim, to mamy dwie opcje. Pesymiści (czy realiści) powiedzą, iż jeżeli chodzi o politykę zagraniczną, nie wnosi on, poza zmianą akcentów, niczego nowego. Optymiści, m.in. prof. Lech Mażewski, powiedzą, iż nie należy go skreślać, bo ma jeszcze czas, żeby pewne sprawy zrozumieć. Czas pokaże, kto ma rację.

Jan Engelgard

Myśl Polska, nr 47-48 (23-30.11.2025)

Читать всю статью