Не только Польша. Румыния также выбирает между двумя мирами, вот последствия для Европы

natemat.pl 5 часы назад
W drugiej turze wyborów prezydenckich w Rumunii zmierzą się skrajnie prawicowy George Simion i proeuropejski liberał Nicusor Dan. jeżeli Simion wygra, może to pogrążyć całą Europę w kryzysie.


"Demokracja czy nieliberalizm", "Europa czy izolacja", "Matematyczny mistrz czy piłkarski chuligan" – takie nagłówki i kategoryzacje można w tej chwili przeczytać lub usłyszeć w niemal wszystkich niezależnych rumuńskich mediach. Na kilka dni przed drugą, decydującą turą wyborów prezydenckich w Rumunii, która odbędzie się w najbliższą niedzielę (18 maja 2025 r.), nastroje społeczne są bardziej napięte niż kiedykolwiek w ostatnich dziesięcioleciach. Bez wyjątku wszyscy komentatorzy i obserwatorzy widzą kraj na rozdrożu i w ważnym momencie historycznym.

W rzeczywistości żadne wybory prezydenckie od upadku dyktatury komunistycznej w latach 1989/90 nie charakteryzowały się tak radykalnym kontrastem między dwoma kandydatami i tak głębokimi podziałami społecznymi jak obecne. I rzadko kiedy wynik wyborów był tak nieprzewidywalny jak tym razem. Obaj kandydaci podkreślają, iż nie są "z systemu" i nie są reprezentowani przez tradycyjne rumuńskie partie postkomunistyczne.

W stronę chaosu


Z jednej strony jest George Simion, 38 lat, lider skrajnie prawicowej, prorosyjskiej partii Sojusz na rzecz Zjednoczenia Rumunów (AUR), były chuligan piłkarski, w tej chwili zdeklarowany „suwerenista” i fan prezydenta USA Donalda Trumpa oraz premiera Węgier Viktora Orbana. Wygrał pierwszą turę wyborów prezydenckich 4 maja 2025 r. z dużą przewagą, otrzymując prawie 41 procent głosów.

Jego przeciwnik: Nicusor Dan, 55 lat, bezpartyjny burmistrz Bukaresztu, matematyk, były działacz antykorupcyjny i człowiek o wyraźnie proeuropejskich, przeważnie liberalnych i częściowo umiarkowanie konserwatywnych poglądach. W pierwszej turze był daleko za Simionem i uzyskał tylko 21 procent głosów.


Stawka w tych wyborach jest wysoka; zarówno dla Rumunii, jak i dla Europy. Rumunia jest szóstym co do wielkości krajem UE i największym w Europie Południowo-Wschodniej. Ma najdłuższą granicę UE z Ukrainą, najważniejszą bazę NATO i najważniejszą tarczę antyrakietową w regionie. Do tej pory Rumunia była wiarygodnym i przewidywalnym partnerem w Unii Europejskiej i NATO. Z prorosyjskim, skrajnie prawicowym prezydentem Simionem może się to zmienić, a Rumunia może pogrążyć się w podobnym chaosie jak USA pod rządami Trumpa.

Niepewne sondaże


Prezydent nie ma w Rumunii silnej władzy wykonawczej. Jest jednak głównodowodzącym armii i szefem Najwyższej Rady Obrony Narodowej (CSAT). Mianuje premiera, szefów dwóch najważniejszych służb specjalnych i niektórych sędziów konstytucyjnych oraz reprezentuje Rumunię w UE i NATO. Może także brać udział w posiedzeniach rządu. Wszystko to daje mu duży wpływ zarówno na politykę wewnętrzną, jak i zagraniczną.


W większości sondaży z ostatnich dwóch tygodni Simion prowadził raz nieznacznie, innym razem wyraźnie. W jednym z najnowszych sondaży obaj kandydaci zremisowali. Prognozy wyborcze są jednak w Rumunii wyjątkowo zawodne. Żaden instytut nie przewidział tak zdecydowanego zwycięstwa Simiona w pierwszej turze.

Nagły zwrot Simiona


W ostatnich latach lider AUR (Sojusz na Rzecz Jedności Rumunów) trafiał na pierwsze strony gazet dzięki szalonym, czasem fizycznie brutalnym wystąpieniom i regularnie obiecywał „zniszczyć system”. Mniej lub bardziej bezpośrednio obiecał również opuścić UE i NATO oraz przyłączyć Republikę Mołdawii i południowo-zachodnie terytoria Ukrainy do Rumunii. Zwrócił uwagę swoimi prorosyjskimi sympatiami i nacjonalistyczną agitacją przeciwko rumuńskiej mniejszości węgierskiej.

Ostatnio Simion nagle zdystansował się od niemal wszystkiego. Jest spokojny jak na swoje standardy, powstrzymuje się od używania wulgarnego języka i krzyków. Zamiast mówić o opuszczeniu UE i NATO, mówi o szacunku i godności dla Rumunii oraz o tym, iż z nim jako prezydentem kraj ten będzie partnerem „na poziomie oczu, a nie na kolanach”.

To, co pozostało, to antyukraińska agitacja, na przykład rozpowszechnianie kłamstw o rzekomym faworyzowaniu Ukraińców szukających ochrony w Rumunii. Nie zmieniło się również to, iż Simion ma niewielką wiedzę na temat administracji państwowej, gospodarki, Unii Europejskiej oraz polityki zagranicznej i obronnej.


Co zaskakujące, Simion otrzymał ostatnio wsparcie w kampanii wyborczej od Viktora Orbana, który w swoim przemówieniu pochwalił skrajnie prawicowego kandydata za jego politykę suwerenności. Po raz pierwszy od wielu lat doprowadziło to do konfliktu z mniejszościową partią Węgrów w Rumunii, UDMR, która ostro zdystansowała się od Simiona ze względu na jego wcześniejsze brutalne działania przeciwko Węgrom i wzywa około 1,2 miliona Węgrów w Rumunii do głosowania na Nicusora Dana.


Nienawiść do establishmentu


Z Danem, Rumunia i UE miałyby prezydenta, który opowiada się za proeuropejskim kursem, praworządnością, przejrzystością i przewidywalnością, a także bezwarunkowym poparciem dla Ukrainy. Jako burmistrz Bukaresztu udowodnił, iż potrafi przeforsować reformy, choćby jeżeli nie był jeszcze w stanie spełnić niektórych ze swoich obietnic. Jego problemem jest to, iż czasami zaplątuje się w gąszczu zawiłości. W debatach ze swoim przeciwnikiem w ostatnich tygodniach często reagował dowcipnie. Jednak okazało się również, iż boi się konfliktów i często zachowuje się zbyt defensywnie.

Nicusor Dan ogłosił, iż jeżeli wygra wybory, mianuje na premiera tymczasowego prezydenta Ilie Bolojana, polityka, który cieszył się dobrą reputacją jako burmistrz zachodniego miasta Oradea. Jednak jako wieloletni czołowy polityk Partii Narodowo-Liberalnej (PNL) reprezentuje on „system”, co raczej negatywnie wpływa na szanse wyborcze Dana, ponieważ nienawiść dużej części rumuńskiego społeczeństwa do establishmentu jest siłą napędową tych wyborów.

Przy czym to samozwańczy „łamacz systemu” George Simion, reprezentuje kontynuację starego narodowo-stalinowskiego systemu Ceausescu, którego części przetrwały do dziś – w tym w partia AUR. Simion miał również mianować prorosyjskiego ezoteryka Calina Georgescu na stanowisko premiera. Ten prawicowy ekstremista otrzymał zakaz ponownego ubiegania się o urząd prezydenta. Całą swoją karierę polityczną zrobił jako protegowany byłych dyplomatów Ceausescu i pracowników osławionych tajnych służb Securitate.


Fakt ten jest znany w Rumunii od dawna, ale dopiero niedawno ponownie trafił na pierwsze strony gazet. Sam Georgescu jako jednego ze swoich „najważniejszych mentorów” wymienia Mirceę Malitę, długoletniego ambasadora Rumunii przy ONZ i USA w czasach Ceausescu oraz szarą eminencję rumuńskiej polityki zagranicznej po 1989 roku. Mówi się również, iż Georgescu miał powiązania z siecią generała Securitate Mihaia Caramana, który zasłynął w erze Ceausescu ze szpiegowania NATO i kierował rumuńską służbą wywiadu zagranicznego SIE w latach 1990-1992.

Działacz na rzecz praw obywatelskich i były przeciwnik reżimu Ceausescu, Gabriel Andreescu, podsumowuje w swoim eseju: "Zwycięstwo George'a Simiona byłoby ostatnim etapem wskrzeszenia dawnych komunistycznych sieci władzy".


Keno Verseck


Читать всю статью